
Głód partnera. Głód miłości
Każde pragnienie jest głodem. Brakiem. Dziurą.
Silne pragnienie świadczy o tym, że w danej przestrzeni jest w nas wielki deficyt.
Idealny partner nie istnieje. Tak jak ja nigdy nie byłam i nie będę idealna.
Oczekiwanie kogoś, kto się pojawi i uratuje mnie, mówi o tym tylko, że we mnie nadal jest coś do uratowania, a to jest moje zadanie. Niczyje inne.
Pragnienie partnera jest ucieczką od samego siebie. Żeby nie patrzeć w siebie, patrzymy za kimś na zewnątrz. On ma odwrócić naszą uwagę od tego, co nadal boli w nas.
Właśnie dlatego histerycznie potrzebujemy partnera. Im bardziej jest to pragnienie silne i obezwładniające, tym bardziej świadczy o odwracaniu się od siebie.
Bo miłość jest spokojem. Akceptacją. Przyzwoleniem. Wolnością. Jest przepływem. Ona po prostu jest, jej się nie pragnie, nie żąda, nie wymusza, nie szuka. To wszystko dotyczy tylko naszych niezaspokojonych potrzeb, które są głęboko wewnątrz nas. I frustrujemy się jak narkoman bez narkotyku lub alkoholik bez kieliszka, że jesteśmy nieszczęśliwi, bo ktoś nam czegoś nie dał.
To co dostajemy z zewnątrz łata naszą dziurę tylko na chwilę. Ucisza nasz wewnętrzny krzyk, a my mylimy to z miłością. Miłość jest wtedy, kiedy nic w nas nie krzyczy, kiedy nie tracimy gruntu pod nogami gdy zostaniemy odstawieni od naszego „narkotyku”. To nie miłość, to uzależnienie, które ma uśmierzyć nasz ból, dokładnie tak samo jak kieliszek.
To dotyczy bliskości, seksu, ciągłej potrzeby czyjejś obecności.
Mylimy to z miłością, twierdząc, że skoro czujemy coś tak mocno i intensywnie, to musi to być coś specjalnego, wyjątkowego, że to wielka miłość.
Miłość nie jest głodem drugiego człowieka.
Żeby naprawdę kochać najpierw samemu trzeba stać się pełnią. Bo prędzej czy później nasza wewnętrzna pustka nas zeżre i zaczniemy oskarżać nasz obiekt, że jednak nie jest taki, jak myśleliśmy. Że nie daje nam już tego, czego pragnęliśmy, że nie uszczęśliwia już nas, że nas nie naprawił, nie uratował.
Spotykamy drugiego człowieka, aby zobaczyć w nim siebie. Swój spokój albo swoje rozedrganie. On nie ma nas zmieniać, naprawiać, ratować.
On w naszym życiu jest, z całym swoim wszechświatem. I naszą rolą jest go przyjąć takiego, jakim jest. Na tym polega miłość.
Jeżeli spotykasz w życiu kogoś, kto źle cię traktuje, on pokazuje tylko jak bardzo nie kochasz siebie, bo mu na to pozwalasz.
Jeżeli ktoś cię zdradza, również zobacz ile razy ty zdradzasz samego siebie, że musisz to zobaczyć w drugim człowieku. Jak bardzo sobie nie ufasz, że nie możesz zaufać innej osobie.
Jeżeli cię porzuca, poszukaj gdzie w tobie mieszka porzucenie. Dlaczego musisz tego jeszcze doświadczać?
Nie ma właściwej osoby.
Jeżeli włożysz w coś serce, może to coś stanie się wspaniałe. Czy to jest właściwa osoba. Nie, bo nie ma właściwej osoby. Jest taka, jaką potrzebujesz spotkać na ten moment, aby zobaczyć w sobie swoje rozedrganie. Miłość będzie wtedy, kiedy zobaczysz w niej swój całkowity spokój.
Jeżeli teraz nawet uważasz, że znalazłeś odpowiednią osobę, to bardzo szybko się rozczarujesz. Bo nie ma właściwej osoby.
Najpierw co musimy zrobić? Sprawdzić czy „ja jestem właściwą osobą?”
Na tej planecie nie ma właściwych osób. Jeśli zrozumiemy, że ty masz swoje nonsensy, on ma swoje nonsensy, możemy dostosować nonsens do nonsensu i jechać dalej.
Relacje powstają z racji różnych potrzeb.
Są potrzeby fizyczne, psychologiczne, emocjonalne, mogą być potrzeby socjologiczne, finansowe, różne rodzaje potrzeb.
Kiedy oczekujesz od innej osoby zaspokojenia tak wielu potrzeb, to jesteś jak żebrak. A żebrak nie wybiera. Żebrak je to, co wpadnie mu w ręce. Nie ma wyboru.
Jeżeli naprawdę chcesz mieć wybór na tym świecie, przede wszystkim musisz doprowadzić siebie do miejsca, w którym twoje doświadczanie życia jest przyjemne samo w sobie i czujesz się wspaniale.
Wtedy zobaczymy, co do siebie przyciągniesz.
Jeśli naprawdę jesteś wspaniały, będą się działy cudowne rzeczy. Jeżeli chodzi o karierę, małżeństwo, związki. Przytrafi ci się to, co najlepsze, bo sam siebie takim stworzyłeś.
Zamiast pracować nad kimś i naprawiać go, jeśli pracujesz nad sobą i staniesz się tak wspaniały, że wszyscy chcą z tobą być, wtedy dopiero pojawia się wybór.
Myślenie, że gdzieś jest druga połówka, bratnia dusza, że Bóg stworzył tylko jedną osobę właśnie dla ciebie. Ale w dzisiejszych czasach co dwa lata produkuje jeszcze jedną, tylko dla ciebie. To oczywiste, Bóg popełnia zbyt wiele błędów co do ciebie.
Ciało potrzebuje drugiego człowieka, to zrozumiałe. Może psychologicznie też potrzebujesz drugiego człowieka, to zrozumiałe. Emocjonalnie potrzebujesz drugiego człowieka, ale dusza nie potrzebuje partnera. Dusza nie może potrzebować towarzystwa, nie potrzebuje partnera, ani też żadna osoba nie została stworzona specjalnie dla ciebie.
To myślenie produkuje tylko wszelkiego rodzaju wyjątkowych „idiotów”.
Jeżeli zrozumiesz, że jesteś jednym rodzajem „idioty”, a reszta jest „idiotami” innego rodzaju, to zrozumiesz ich nonsensy. Bo zrozumiesz, że ty msz swoje.
Jeżeli myślisz, że jesteś doskonały, a Bóg wybrał cię i stworzył gdzieś indziej inną doskonałą osobę, zmierzasz do katastrofy.
Jeśli zainwestujesz, głęboko się zaangażujesz, może wydarzyć się coś wspaniałego. Ale to z powodu twojej żarliwości, nie dlatego, że ta druga osoba jest fantastyczna.
Nawet jeżeli wybierzesz kogoś głupiego, to nie ma znaczenia. Jeżeli się zaangażujesz, to może się okazać, że jest przepięknie.
Jeżeli wybierzesz najmądrzejszą osobę na świecie, to może być katastrofa.
W sumie wybierasz kogoś, kto jest twoim przeciwieństwem. Ale potem, jak upłynie trochę czasu, powoli zaczynasz oczekiwać, że stanie się taki jak ty. To poważny błąd. Jeżeli druga osoba stanie się taka jak ty, nie wytrzymasz z nią dwóch dni. Im bardziej ona będzie taka jak ty, tym bardziej będziesz chciał od niej uciec, tak jak uciekasz od siebie teraz.
Ciesz się, że są inni. To cudowne, że nikt nie jest taki jak ty. Nie szukaj kogoś takiego jak ty.
Do tanga trzeba dwojga.
„Kochać drugiego człowieka oznacza wielką pracę nad sobą.”
~ ks. Jan Twardowski
Udostępnij